Prezentownik 1/3 [2016]

http://czarnabiedronka.blogspot.com/p/prezentownik.html

Z przyjemnością wznowiłam w tym roku akcję "Prezentownik - wspieramy polskie marki". Nadal uważam, że zwłaszcza w przedświątecznym okresie warto na chwile zatrzymać się i pomyśleć komu oddajemy nasze pieniądze. Czy chcemy wspierać gigantyczne korporacje, które często "wyprowadzają" pieniądze z naszego kraju? Czy faktycznie na naszym rynku nie ma ciekawych produktów, a prezentów pod choinką musi być "dużo i tanio"? A może zamiast biegać razem z tłumem po galeriach handlowych przeglądnąć na spokojnie internetowe sklepy polskich twórców? Albo odwiedzić targi rękodzielnicze, gdzie te cudeńka będą na wyciągnięcie naszej ręki? Lubię ten moment kiedy listonosz przynosi mi paczkę, zwłaszcza jeżeli w środku jest kawałek kogoś czasu, kogoś kreatywności, kawałek kogoś serca, a nie bezduszny wyrób z fabryki.

Dlatego właśnie powstał Prezentownik - z miłości do rękodzieła. I tą miłością chcę Was zarazić. Od ubiegłego poniedziałku codziennie wskakuje do Prezentownika jedna marka (równocześnie notkę o niej publikuję na biedronkowym Facebooku), na koniec tygodnia na bloga wskakuje zestawienie marek z poprzedniego tygodnia - takie jak właśnie czytasz. Jeżeli chcesz przejrzeć wszystkie marki do czego gorąco zachęcam zapraszam TUTAJ.

Gustowne prezenty dla górskich zapaleńców. Wieszaki z bogatą kolekcją górskich szczytów i prowadzących na nie szlaków oraz podkładki pod talerze z minimalistycznymi górskimi scenkami rodzajowymi. Srebrna biżuteria - zarówno dla niej (kolczyki, broszki, naszyjniki, bransoletki) jak i dla niego (bransolety, spinki do mankietów).

Pora na prezent dla kawoszy (i nie tylko). Chociaż kawy pije średnio dwie w roku te od Frannys skosztowałam z przyjemnością. Bo kto powiedział, że miejsce kawy jest w filiżance? Smakowych wersji (a jest w czym wybierać - od sernika po jagody) użyłam do koktajli kawowo-owocowych, robienia ciast i lodów. Nowością są zeszyty ćwiczeń i notesy do bullet jurnale - osobiście nie posiadam, ale wieść niesie, że podbiły Wasze serca.
Są takie marki, które albo pokocha się od razu albo przejdzie koło nich obojętnie. U mnie od razu trafiły w sam środek serducha. Uwielbiam ich delikatne i czułe poczucie humoru i lisie postrzeganie świata. Lisi przyjaciele występują w książce (w alBUMie), na koszulkach, notesach, torbach, kubkach, przypinkach, a nawet wydały kalendarz. Sprytne zwierzaki.
Jej prace (a właściwie cały profil) wypatrzyłam na Instagramie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Od razu wiedziałam, że trafi do prezentownika, bo łapacze, które tworzy są magiczne (zresztą nie tylko one).
Najmocniej serce bije mi do ich przytulonych desek, które wyglądają niczym dwie gęsi albo łabędzie splecione szyjami. Równie ciekawe są rogate deski. Uwielbiam kreatywne podejście do drewna.  
"Better wear than use" - już za samo motto przewodnie grawerowane na łuskach naboi powinni znaleźć się w prezentowniku, a że jedną taką posiadam i bardzo lubię to miejsce mieli już zapewnione na stówkę ;) Pomału zakradam się do powiększenia swojej kolekcji - w oko wpadły mi geometryczne kolczyki stożki.
Cudne precelki z wysokiej jakości tkanin. Nawet pies skusił się na wygodne leżakowanie. W ofercie znajdziecie także drewniane wyroby z pomysłem. A wszystko to wykonane z materiałów od lokalnych dostawców. Czego chcieć więcej?

Zagrajmy w odkryte karty.

Lewe zdjęcie: przed obróbką. Prawe zdjęcie: akcja WSCHÓD.
Tak po prostu. Nie będę zwodzić Was niczym Lejdi Gagagaga ze swoją "poker face". Nie mam przecież nic do ukrycia. Odsłaniam karty. Pierwszy raz uchyliłam rąbka tajemnicy w Podsumowaniu Wiosennego Wyzwania Fotograficznego. Czyli wniosek jest prosty - to Ruda tak na mnie działa. Prowokuje do obnażenia. Bo dzisiaj to znowu przez Nią. No to - 3...2...1.. AKCJA.

Kilka tygodni temu Natalia (z Jest Rudo) zapytała na swoim profilu czy ktoś miałby ochotę przetestować jej fotograficzne lekcje albo akcje do fotoSzopa (do tego co to potrafi z brunetki zrobić blondynkę i w artystycznym szale zapomnieć, że modelki mają pępek). Głupia bym była gdybym się nie zgłosiła - przecież akcje (bo na nie się zdecydowałam) to coś co ułatwia życie i oszczędza czas. A czas zaoszczędzony na jednym można wydać na drugie. Och tak! Na przyjemności.

No to testujemy!


Pierwszy plus należy się Natalii za nazwy akcji. Mówię Wam, nie wybierajcie ich na głodno! Tu beza tam daktyle i jeszcze moje ulubione figi. Jest tak smakowicie, że aż cieknie ślinka. Mój wybór padł na DAKTYL, TEA O'CLOCK i WSCHÓD. Miałam wizję jesiennej sesji w ciepłych kolorach. Oczywiście pogoda mnie przechytrzyła stąd zdjęcia są bardziej ziarniste niż bym sobie życzyła, ale nawet w samo południe jest tak ciemno, jak w...no dobra. Zostawmy to ;).

Razem z akcjami dostajemy zgrabną instrukcję jak je zainstalować, a robi się to dosłownie jednym kliknięciem, zresztą jak wszystko pozostałe. Po załadowaniu do Szopa i uruchomieniu akcji wszystko dzieje się samo, Wy tymczasem możecie...nic nie możecie, bo akcja nawet na moim zabytkowym komputerze dzieje się tak szybko, że nie zdążycie ;) 

Testowałam już wcześniej na własnej skórze różnej maści akcje dostępne za friko w otchłani internetu, ale nabawiłam się tylko wysypki i alergii. Z natury jestem ciekawska - muszę wiedzieć co i jak się robi i wtykam wszędzie paluchy, żeby dotknąć mechanizmu. A tu przy akcjach, z którymi miałam wcześniej styczność - wielkie rozczarowanie. Robią sobie one nie wiadomo co i nie wiadomo jak, a na koniec dostajesz człowieku gotowe zdjęcie i tyle. Nic nie podejrzysz, nic nie zmienisz jednym suwaczkiem. Dramat.

A tu jest inaczej - po odpaleniu akcji na warstwach pojawia się wszystko podane na tacy. Co my tu mamy w tym bogatym menu? Przede wszystkim widzimy co się zadziało (a wszystko to w języku ojczystym): rozjaśnienie półtonów, dodanie mgiełki, zwiększenie kontrastu itd.. Klikamy obok na "oczko" i efekty pojawiają i znikają jak na zawołanie. W niektórych akcjach mamy dodatkowo dwustopniowe zwiększanie jasności czy kontrastu, świetna sprawa. Po chwili manipulacji odkryłam, że warstwę podbarwiającą można "odbarwić" przez zmniejszenie krycia tejże, co daje nam jeszcze lepsze dopasowanie do naszych oczekiwań. Są też mgiełki częściowe - na poszczególne rogi zdjęcia albo górę/dół chociaż akurat ta opcja średnio trafiła w mój gust. Dla bardziej wnikliwych można sobie "poklikać" w ikonki np. "zwiększ kontrast" i przeniesie nas to do sedna sprawy gdzie Ruda zadziałała, żeby podarować nam taki efekt (oczywiście z łatwością można w tym miejscu go korygować - ups, może nie powinnam była aż tak daleko się zapędzać ;)).

Wady? Od tygodnia nad tym myślę, no bo co to za recenzja gdzie nie ma wad. Sen mi to z powiek spędza, bo mimo założenia okularów korekcyjnych właściwie wad nie dostrzegam. Wiadomo - można być czepialskim i chcieć jeszcze więcej możliwości edycji, mnie trochę brakowało winietowania na ciemno zamiast mgiełek częściowych. Można patriotycznie ponarzekać, że to upraszanie sobie życia i brak pracy nad warsztatem, ale wiecie co? To nie dla mnie.

Akcje świetnie sprawdzą się jeżeli macie mało czasu, a dużo zdjęć do obrobienia. Umożliwiają bezbolesną edycję zdjęć zanim zdążyło się przebrnąć przez książkę-cegłę o obróbce w Photoshopie. Ale dla mnie najważniejsze jest to, że pozwalają w trochę inny sposób popatrzeć na swoje zdjęcia. Włączając różne akcje czułam się jakby moje zdjęcia obrabiał ktoś inny. To dla mnie ważny element edukacji. Jak to będzie wyglądało jako zimne zdjęcie z niebieską mgiełką i rozjaśnionymi półtonami? A może lepiej pójść w ciepłą kolorystykę i wyłączyć podbicie kontrastu, a zostawić tylko zwiększoną jasność. To świetna zabawa, eksperymentowanie. To właśnie to wsadzanie palca w mechanizm powoduje, że oceniam akcje bardzo na plus. Bo żeby coś zrobić trzeba najpierw wiedzieć co się chce osiągnąć, a w dżungli opcji w Photoshopie łatwo zabłądzić i zaplątać się w liany.

No to by było na tyle gadaniny.
Teraz w spokoju możecie podglądnąć jak zmieniły się moje zdjęcia po uruchomieniu akcji.

Górne zdjęcie: przed obróbką. Dolne zdjęcie: akcja DAKTYL.
Górne zdjęcie: przed obróbką. Dolne zdjęcie: akcja TEA O'CLOCK.
Lewe zdjęcie: przed obróbką. Prawe zdjęcie: akcja TEA O'CLOCK.
Lewe zdjęcie: przed obróbką. Prawe zdjęcie: akcja DAKTYL.
Lewe zdjęcie: przed obróbką. Prawe zdjęcie: akcja TEA O'CLOCK.
Lewe zdjęcie: przed obróbką. Prawe zdjęcie: akcja WSCHÓD.
Lewe zdjęcie: przed obróbką. Prawe zdjęcie: akcja DAKTYL.
Lewe zdjęcie: przed obróbką. Prawe zdjęcie: akcja TEA O'CLOCK.
Górne zdjęcie: przed obróbką. Dolne zdjęcie: akcja WSCHÓD.

Ciekawa jestem czy Wy używacie akcje do Photoshopa i czy mieliście do czynienia z tymi od Rudej?

Post powstał przy współpracy z firmą MójSzop i blogiem Jest Rudo.

#2 W pracowni z Margo Hupert Art.

 


Po bardzo kolorowym początku serii "W pracowni z.." (w którym gościła Zenja) zapraszam na drugi odcinek. Zdecydowanie bardziej stonowany i minimalistyczny. Więcej o idei projektu we wstępie tego postu. W skrócie - pokazuję co inspiruje osoby, które mnie inspirują oraz moje prace, które powstają specjalnie na tą okazję.


Przed Wami Margo Hupert Art - minimalistka o zielonym sercu i artystycznej duszy. 

Co ją inspiruje?

 
Zdecydowanie najsilniejszą inspiracją jest dla niej natura i jej niekończące się odcienie zieleni. Zresztą - wystarczy rozglądnąć się po jej mieszkaniu (które jednocześnie jest pracownią), żeby upewnić się, że nie są to puste slogany. Rośliny zajmują w jej życiu miejsce szczególne, ale nie tylko one. Jej serce skradły również koty (na chwilę obecną trzy), które kocha bezgranicznie. Oprócz nich pod jednym dachem mieszka z nią mąż, dwójka dzieci, jamnik i adoptowany jeżyk.
 

Można byłoby sądzić, że jest domatorką (mieszkanie i pracownia są tak piękne, że aż żal z nich wychodzić), ale jak sama przyznaje lubi podróżować, odkrywać nowe miejsca i dostrzegać piękne detale, które inni mijają w biegu codzienności. Marzą się jej wyprawy dalekie i egzotyczne, z których ma nadzieję przywieźć morze (a nawet ocean!) inspiracji.
 
 

W domowym zaciszu odnajduje spokój i harmonię, zostawiając za drzwiami ruchliwe miasto, w którym mieszka. Rysowanie to dla niej forma medytacji i sposób na wyrażenie miłości do roślin. Potrafi się w swojej pasji całkowicie zatracić, czas przestaje płynąć, a ona obserwuje i przekłada język natury na papier.


Co mnie inspiruje u Margo Huper Art?

 
Podoba mi się spokój bijący z jej zdjęć. Oglądając wycinki mieszkania i pracowni nieustannie odnoszę wrażenie, że panuje tam cisza. Czasami kiedy potrzebuję wyciszenia gonitwy myśli wchodzę na jej instagramowy profil i delektuję się tym klimatem. Niezwykła jest harmonia rzeczy, którymi się otacza. Widać, że nie ma w tej przestrzeni niczego przypadkowego.
 
 
 
Najmocniej zainspirowało mnie połączenie kolorów białego, szarego i ciemnozielonego - co wyraźnie widać w moich pracach. I wszechobecna roślinność, która od kilku miesięcy coraz bardziej mnie interesuje. Zgłębiam mądre tomy pełne ciekawych informacji o ich zastosowaniu i właściwościach i nie mogę wyjść z podziwu jaka moc kryje się w tych często niepozornych maleństwach. Uczę się rozpoznawać te, które mijam po drodze do pracy i chyba przez tą zwiększoną uważność i powolne zaprzyjaźnianie się z fauną roślinne prace Margo Hupert tak bardzo przypadły mi do gustu.
 

Kusi mnie też sztuka tworzenia mandali - te od Margo są tak idealne, że aż onieśmielają. Motyw powtarzalności i symetrii. Odkopałam zdjęcia filcowych kwiatów sprzed dobrych kilku lat i odtworzyłam je w szarościach. Kolekcja oparta jest głównie na materiałach kojarzących się z naturą - filcu, bawełnie, drewnianych guzikach.
 

 

Co się z tego wykluło?

 
 








 Linki do sklepu


Kolor butów i broszki można dowolnie miksować. Można też zakupić same broszki.

https://www.sklep.dagrod.com.pl/pl/p/Z-milosci-do-szarosci/827

https://www.sklep.dagrod.com.pl/pl/p/Monstera/823

https://www.sklep.dagrod.com.pl/pl/p/Zielone-oczy/828

https://www.sklep.dagrod.com.pl/pl/p/Szaro-w-glowie-mam/826

https://www.sklep.dagrod.com.pl/pl/p/Rytmiczny-kwiat/825

https://www.sklep.dagrod.com.pl/pl/p/Lesna-elegantka/822

https://www.sklep.dagrod.com.pl/pl/p/Przytulne/824

Podoba się Wam zielona dżungla Margo Hupert?
 

Oprócz zdjęć moich prac wszystkie zdjęcia są autorstwa i własnością Margo Huper Art.

Twórczy tasiemiec [maj '16]


Przepraszam, nie wie ktoś gdzie ten czas tak zasuwa? Bo ja nie bardzo. Ledwie wczoraj był kwiecień a tu już koniec maja. A właściwie jedna trzecia czerwca. Jak tak dalej pójdzie to lato skończy się zanim zauważę ;) Dobrze, że zdążyłam złapać już trochę opalenizny przed nadchodzącą jesienią ;) A teraz przed Wami całe mnóstwo majowych prac.

#1 W pracowni z Zenją.


Kradniemy. Kradniemy innym ich czekoladki.
Na szczęście. Nie żyjemy w sterylnej, białej przestrzeni.

Zjedz to! #1 Chleb


Juhu! Niewiarygodnie cieszę się, że wreszcie wystartowałam z drugą (z trzech planowanych) serią postów. W tej serii na tapetę weźmiemy zjadanie wszystkiego do ostatniego okruszka, razem z ogryzkiem i skórką. Postaramy się o to, żeby absolutnie nic się w naszych kuchniach nie zmarnowało. Gotowi? No to zaczynamy!

Wyłowione w sieci - odcinek 13


Wyłowione i zaserwowane na balkonie. Bo dzisiaj będzie botanicznie.